Polszczyzna praktyczna: jak narzekać na wino?

Jak narzekano na złe polskie wino?

Wino okrajkowe (o którym pisałem tutaj) stało się szybko synonimem złego wina. Polska dostarczała zapewne od XVII wieku przykładów tego typu wina, więc wielu zapewne doskonale znało je bezpośrednio, co sprzyjało temu, aby technicznemu słowu nadać silne negatywne konotacje, często zabarwione emocjonalnie.Polszczyzna była zatem o wiele bardziej giętka w kwestii pejoratywnych określeń wina, tym bardziej, że jak przekonują niektórzy okazji do narzekania nie brakowało…

W tym nowym znaczeniu odnajdujemy je już u Jędrzeja Kitowicza w Opisie obyczajów…, gdy pisał z przekąsem o winie węgierskim podawanym w Małopolsce za czasów saskich (NB. drybus oznacza naczynie na wino):

 

Czyż ktoś jeszcze tęskni za czasami saskimi?!  Swoją drogą: czyż i dziś w wielu naszych sklepach nie mamy saskiej recydywy?

W obliczu takichże problemów życia praktycznego konieczne jest odpowiednie słownictwo. Koncept Kitowicza wykorzystano już w XIX wieku do jeszcze bardziej soczystego eno-przekleństwa. Zajrzyjmy do powieści Władysława Łozińskiego Dwunasty Gość: przygoda w Radomiu-Zapatan pan Kasztelanic: opowiadania imć Pana Wita Narwoja rotmistrza konnej gwardji koronnej. „Wino okrajkowe” stało się tu już jedną z najgorszych obelg wobec tego „trunku”:

Owoż ten cienkosz niepoczciwy, ta okrajkowa płukanina, ten drybus ostatni — bodajby go szewcy kozienickie piły!

Sądzę, że i dzisiejsi heroiczni blogerzy oceniający najtańsze win-produkty z marketów mogą na takiej literaturze wzbogacić swoje zasoby językowe. Nawet powinni to uczynić, aby odpowiednie dać rzeczy słowo. (Na marginesie: Czyż na pozór tylko teoretyczne rozważania o słownictwie nie służą wybitnie praktyce? Wszyscy ministrowie nauki z ostatniej dekady powinni być ukontentowani!)

Germańska lura w ustach Papkina

Germanizmy w polskim języku wina są oczywistością, którą zrozumie każdy, kto wie cokolwiek o dziejach Europy Środkowej. Z języka niemieckiego zaczerpnęliśmy także słowo Löre, które po przetworzeniu dało znane i współcześnie określenie lura.

Pierwotnie występowało w słowniku określeń winiarskich, dziś jednak słowniki odnotowują inne konotacje. Dla przykładu Słownik Języka Polskiego PWN podaje, że lura to:

1. pot. «słaba, niesmaczna kawa lub herbata»
2. pot. «rzadka, wodnista zupa»

Jak interpretować przemilczenie winnych kontekstów? Tym bardziej, że ten sam słownik podaje nieco niżej przykład zastosowania:

„Dla niej ogniste wino śniegiem schłodzone, nam jadowitej lury podaje się dzbanek”.

Chwila poszukiwań pozwala się upewnić, że cytat pochodzi z książki Vinum sacrum et profanum (2003), której autorem jest Eugeniusz Kabatc. Co ciekawe, wino – lura jako profanum jest cytatem ze współczesnego polskiego tłumaczenia Macjalisa. Tłumacz zdał dobrze egzamin z praktycznego języka winiarskiego, choć tłumaczeniu daleko do dosłowności (incensura nives dominae Setina liquantur,/nos bibimus Corsi pulla venena cadi).

Mistrzowskie użycie tegoż epitetu znajdziemy w nieśmiertelnej Zemście A. Fredry z prześmiewczo ukazaną sceną  krytyki wina przez „znawcę” Papkina:

Cienkusz! [pije]
Deresz! [pije]
[…]
Istna lura, panie bracie,
Cóż, lepszego tu nie macie?
[…]

Mętne, kwaśne nad pojęcie,
istna lura, mój Rejencie.

Określenie deresz pochodzi z węgierskiego prawdopodobnie dla określenia mętności i koloru wina (choć nazywa je później zieleniakiem).

Paradoksem jest to, że spośród wszystkich powyższych pejoratywnych określeń, tylko lura nie jest przez językoznawców uważana za archaizm. Jakże zubożała nam polszczyzna! Czyż nie byłoby uczciwiej, gdybyśmy nazwali niektóre wina z sieciówek po prostu cienkuszem?

To oczywiście nie wszystkie przykłady negatywnych określeń wina. Przyjdzie nam jeszcze do nich nieraz powrócić, bo nasza literatura kryje jeszcze wiele skarbów, które powinny zagościć w słowniku każdego prawdziwego znawcy wina.

 

 

 

Dodaj komentarz